Ten białoruski prozaik w ciągu ostatnich pięciu lat stał się jednym z najsłynniejszych pisarzy białoruskich w Europie. Jego książki tłumaczone były we Francji, Polsce, Niemczech, USA i innych krajach. Największą sławę przyniosła mu jednak powieść „Psy Europy”, która w tym roku zdobyła Nagrodę Targów Książki w Lipsku na rzecz Porozumienia Europejskiego. O tej powieści, a także o literaturze białoruskiej za granicą, rozmawiamy z pisarzem Alhierdem Bacharewiczem.

RR: Dwa lata temu na festiwalu „Pradmowa” mówił Pan, że z literaturą białoruską za granicą nie jest tak łatwo, że oni interesują się głównie naszymi problemami, np. Czarnobylem, a nie samą literaturą. Czy coś się zmieniło, zwłaszcza po sukcesie powieści „Psy Europy”?
Alhierd Bacharewicz: Niedawno zacząłem o tym myśleć na nowo, ponieważ w moim życiu zaszły duże zmiany, a powieść „Psy Europy” zyskała duże uznanie w krajach niemieckojęzycznych. Powiedziałbym, że w ostatnim czasie w postrzeganiu literatury białoruskiej zaszły ogromne zmiany. Ale trudno mi powiedzieć, czy są to zmiany w postrzeganiu całej literatury, Białorusi, kultury, czy też chodzi tylko o jedno konkretne dzieło, o jednego konkretnego autora. Zobaczmy.
Niedawno otrzymałam tę nagrodę, udzieliłam wielu wywiadów i poczułam, jak to jest – być naprawdę czytanym w kraju, w którym się mieszka, nie tylko przez imigrantów, ale także przez czytelników niemieckojęzycznych. Zobaczmy, co będzie dalej. Nie wiem. Podczas ostatnich Targów Książki w Lipsku dwie z czterech głównych nagród trafiły do tłumacza języka białoruskiego i autora mówiącego po białorusku. Najwyraźniej to o czymś świadczy. Myślę, że następnym razem, gdy niemieccy krytycy lub jacyś wpływowi ludzie literatury usłyszą słowa „język białoruski”, „literatura białoruska”, „Białoruś”, nie przypomną sobie Łukaszenki i być może nie Czarnobyla, ale przypomną sobie tłumaczy, autorów, pisarzy.
RR: Co Twoim zdaniem było przyczyną braku zainteresowania literaturą białoruską na Zachodzie? W konserwatywnym dyskursie wczesnej literatury białoruskiej? Czy w ogóle nie zdawaniu sobie sprawy z istnienia samego państwa Białoruś?
Alhierd Bacharewicz: Myślę, że masz rację. Przede wszystkim brakowało wiedzy na temat tego, czym jest Białoruś, jakim jest krajem. Białoruś nie kojarzyła się z niczym. Nie było bardziej lub mniej pięknego stereotypu na temat Białorusi. Jest to bardzo ważne dla postrzegania na Zachodzie. Każdy kraj musi mieć swój wizerunek i muszą być z nim związane stereotypy. Powiedzmy tak: stereotypy związane z Białorusią w ogóle nie obejmowały żadnego języka, kultury ani literatury.
Myślę, że wina leży po obu stronach. Z jednej strony to takie zachodnie lenistwo, niechęć do poznania, niechęć do zrozumienia tego, co pozostało na szczątkach tego imperium, jak tam się sprawy mają. Po prostu nie byliśmy uważani za niepodległe państwo. Nikt nie chciał się dowiedzieć nic o języku białoruskim. Szczerze mówiąc, uważano nas za nacjonalistów. A główna narracja, którą przedstawiano podczas kłótni, brzmiała następująco: jesteście po prostu nacjonalistami, nienawidzicie wszystkiego, co rosyjskie, i dlatego walczycie, ale ta walka nie ma sensu.
Ale to też wina Białorusinów. Od piętnastu lat śledzę, jak są postrzegani Białorusini w krajach niemieckojęzycznych. A Białorusini, którzy przyjechali do tych krajów, żeby w jakiś sposób reprezentować swoją kulturę, po pierwsze – nie mieli żadnej strategii, a po drugie – byli, jak zwykle, zbyt skromni, zbyt łatwo zgadzali się ze stereotypami, które nam narzucano.

RR: W jakich krajach ukazało się już tłumaczenie powieści „Psy Europy”? Rok temu powiedział Pan, że amerykański wydawca odmówił wydania powieści, twierdząc, że książka jest za długa. A które kraje zgodziły się na tłumaczenie i wydanie?
Alhierd Bacharewicz: Obecnie powieść „Psy Europy” istnieje w oryginale białoruskim. Jest tłumaczenie na język rosyjski, które ukazało się w 2019 roku a tłumaczenie wykonałem osobiście. Książka miała pewien rozgłos i odniosła sukces. Teraz jest tłumaczenie niemieckie. Książka naprawdę zrobiła furorę w zeszłym roku. Otrzymała jedną z najważniejszych nagród.
Jeśli chodzi o Stany Zjednoczone. Wcześniej nie chciano jej publikować, ale teraz, widząc, co dzieje się z powieścią w Europie, zmieniono zdanie i teraz sytuacja jest rozwojowa – szukają tłumacza. Najbardziej prawdopodobne jest, że tłumaczenie na język angielski zostanie wykonane na podstawie mojego własnego tłumaczenia na język rosyjski, więc myślę, że w zasadzie jest to dopuszczalne.
A pod koniec tego roku powinno ukazać się polskie tłumaczenie, którego autorką jest Joanna Bernatowicz. Już skończyła swoją pracę i tłumaczenie jest w trakcie redakcji. W przyszłym roku ukaże się również norweskie tłumaczenie „Psów Europy”. Tłumaczką jest Marina Hobel z Oslo i pracuje nad tłumaczeniem. Mam nadzieję, że wszystko dobrze się ułoży.
Cała rozmowa na stronie: racyja.com/by
Wasil Krokwa/ Białoruskie Radio Racyja