Wspólne białorusko-rosyjskie ćwiczenia wojskowe zaplanowane na jesień już budzą obawy w regionie. Z gościem Białoruskiego Radia Racyja, Maksymem Pleszko – ukraińskim politologiem, szefem Centrum Białoruskich Komunikacji[1], rozmawiamy o prawdziwych celach ćwiczeń, możliwych scenariuszach działań i tym, jak są one postrzegane w krajach sąsiednich.
Przygotowania do manewrów „Zapad 2025” stały się tematem rozmów Putina i Łukaszenki, a minister obrony Białorusi Wiktar Chrenin uznał je za „ważne wydarzenie”. Choć Kijów nie przyznał się otwarcie do zagrożenia, głównodowodzący Sił Zbrojnych Ukrainy Ołeksandr Syrski podkreślił, że to właśnie dzięki ćwiczeniom Rosja utworzyła grupę ofensywną w 2022 roku i podobny scenariusz nie jest wykluczony teraz.

RR: Wcześniej czy później Putin może zmusić Łukaszenkę do przyłączenia się do wojny. A jak te zapowiedziane na wrzesień ćwiczenia są odbierane w Ukrainie i do czego mogą doprowadzić?
Maksym Pleszko: Ukraina uważnie śledzi rozwój sytuacji pomiędzy wojskami białoruskimi i rosyjskimi. W wywiadzie dla ukraińskiej gazety Naczelny Dowódca Syrski oświadczył, że Ukraina wie, rozumie i monitoruje tę sytuację. Wie, że taki początek jest najlepszym sposobem, aby ukryć tworzenie ofensywnej grupy wojskowej. Przecież dokładnie to wydarzyło się w 2020 roku, kiedy odbyły się białorusko-rosyjskie ćwiczenia wojskowe. Ukraina spodziewała się, że Rosjanie je zakończą. Gdy zapadła decyzja o kontynuowaniu ćwiczeń, od razu zrozumieli – powiedział Syrski – iż nastąpi inwazja. Rzeczywiście, tego typu ćwiczenia są najlepszym sposobem na ukrycie faktu tworzenia grupy uderzeniowej.
Mam poważne wątpliwości, czy taka grupa powstanie i czy pojedzie na Ukrainę. Granica ukraińsko-białoruska to głównie lasy. Tam, gdzie są drogi, są one od dawna zaminowane, a okolice – ufortyfikowane. Hipotetycznie rzecz biorąc, w dzisiejszych warunkach nie da się ukryć, że jakaś brygada wojskowa lub siły zbrojne koncentrują się gdzieś przy granicy z Ukrainą. W lesie od strony Ukrainy natychmiast pojawi się bateria artyleryjska. Te wojska mogą wejść nawet kilkadziesiąt kilometrów w głąb terytorium Ukrainy – ale będzie to zasadzka i zostaną zniszczone. Nie ma co do tego wątpliwości. W końcu SZU [Siły Zbrojne Ukrainy] robią to bardzo skutecznie od czterech lat. Zarówno żołnierze rosyjscy, jak i łukaszenkowscy, dobrze to rozumieją.
Po drugie, wszystkie ważne obiekty strategiczne w Białorusi znajdują się w zasięgu ukraińskiej artylerii, bez konieczności przekraczania granicy. Jest to rafineria ropy naftowej w Mozyrzu i inne obiekty infrastruktury wojskowej. Nie mówię już o dronach dalekiego zasięgu. Ukraina atakuje Moskwę i niszczy 20% rosyjskiego przemysłu rafineryjnego przy użyciu dronów. Wyobraźcie sobie, co się stanie z białoruską infrastrukturą wojskową? Kolejnym „bonusem” dla Łukaszenki są białoruscy ochotnicy, którzy tylko czekają na możliwość wejścia na terytorium Białorusi. Wiadomo, że dla Łukaszenki jest to scenariusz równoznaczny z samobójstwem. On tego nie zrobi i nie pozwoli na to.
Posłuchaj całej rozmowy na stronie: racyja.com/by
Wolha Siamaszka/ Białoruskie Radio Racyja
[1] Centrum Białoruskich Komunikacji –stowarzyszenie społeczne Ukraińców i Białorusinów, którego celem jest działanie na rzecz deokupacji Białorusi, jej odrodzenia narodowego, demokratyzacji i powrotu do grona państw europejskich. Strategicznym celem stowarzyszenia jest utworzenie Unii Państw Bałtycko-Czarnomorskich, której sercem powinna być wolna Białoruś.