W Białorusi od 30 lat panuje reżim dyktatorski, a po wyborach w przyszłym roku może on trwać przez kolejne pięć lat. Mimo to rok 2020 charakteryzował się masową konsolidacją Białorusinów w walce z reżimem Łukaszenki. Ktoś nazywa te czasy porażką, ktoś inny – zwycięstwem.
Doktor nauk historycznych Jauhien Krasulin uważa, że Białorusini na pewno wtedy nie przegrali i nadal wygrywają. Patrzy w przyszłość dosyć optymistycznie:
– Przed nami jeszcze duże wyzwania i najważniejsze, że to wszystko przetrwamy. Bo przegramy dopiero wtedy, gdy się poddamy, powiemy: „to koniec, przegraliśmy, dyktatura jest silniejsza i jest na zawsze; jeśli Łukaszenko nagle umrze, to pojawi się następny Łukaszenko”. Jako historyk mogę powiedzieć, że tak się nie stanie. Wszystkie dyktatury i imperia kiedyś się kończyły.
Według Jauhiena Krasulina reżim nie przetrwa dekady, nawet przy wsparciu Rosji:
– Rezerwy są nadal bardzo różne, a strona, która ma mniej zapasów, stara się albo rozwiązać problem jak najszybciej, albo wywalczyć trochę czasu na zebranie sił. Gdy damy czas na przerwę, powiedzmy pięć lat, przeciwnik odbuduje swoje zasoby. Wtedy wszystko będzie miało bardziej dramatyczne konsekwencje. Do gry będą mogli wejść silniejsi gracze i nie będzie zbyt przyjemnie. Jeśli nie damy czasu na wytchnienie, wszystko da się rozwiązać szybko, może za rok lub dwa. Nikt nie pokładał wielkich nadziei na rok 2024, ale rok 2025 budzi większe oczekiwania.
Ale, jak zauważa Jauhien Krasulin, trudno wyjść z obecnej sytuacji bez wielkiego konfliktu. Ludzkość nagromadziła zbyt dużo agresji i marzy o wojnie. Pamięć o tej poprzedniej również zanika. I to przekonanie, że broń może rozwiązać wszystkie problemy, zaczyna dominować u ludzi, którzy, jak się wydaje, wcześniej nie byli do tego przekonani.
Posłuchaj całej rozmowy na stronie: racyja.com/by
Białoruskie Radio Racyja