Gościem Radia jest Zmicier Bandarenko, koordynator kampanii obywatelskiej „Europejska Białoruś”, z którym rozmawiamy o aktualnej sytuacji na Białorusi i wyborach prezydenckich w USA.
RR: Już od ponad roku nie mamy żadnej informacji o Mikołaju Statkiewiczu, czy może Pan coś słyszał na temat polityka?
Zmicier Bandarenko: W dalszym ciągu nie ma żadnych informacji. To mój przyjaciel, mój współpracownik i na pewno prawdziwy lider Białorusi. I niestety od prawie dwóch lat nie ma o nim żadnych informacji.
RR: Co możemy powiedzieć o tych więźniach politycznych, o których od dawna nic nie wiemy? Nie chcę mówić o najczarniejszych wariantach, ale mimo to, dlaczego reżim wybrał wobec nich taką taktykę.
Zmicier Bandarenko: Ponieważ Łukaszenka się boi, boi się tych ludzi i mści się na nich. Teraz w regionie toczy się wojna, wojna na Ukrainie, gdzie w bardzo trudnych warunkach przetrzymywanych jest dziesiątki tysięcy ukraińskich jeńców. Nasi więźniowie polityczni też nie siedzą w kurortach, jest im ciężko. No i teraz świat nie interesuje się białoruskimi więźniami politycznymi.
RR: Tak, dzisiejsza sytuacja na Białorusi jest bezpośrednio powiązana z tym, co dzieje się na Ukrainie. A na to, co dzieje się na Ukrainie, w jakiś sposób wpływają Stany Zjednoczone. Wybory prezydenckie odbyły się 5 listopada. Wszyscy znamy wynik. Donald Trump został nowym prezydentem-elektem Stanów Zjednoczonych. Będzie to jego druga kadencja prezydencka, czego można się po niej spodziewać?
Zmicier Bandarenko: Gdybym mieszkał w Stanach Zjednoczonych, byłbym republikaninem. Z pewnością był to wpływ polityki Ronalda Reagana, był to wpływ moralnej polityki senatora Johna McCaina. Jednak spodziewałem się, że w tych wyborach zadecyduje naród amerykański. Nie mogę powiedzieć, że popierałem kandydaturę Trumpa. Przewiduję, że na początku będzie jeszcze gorzej, także w naszym regionie, a wtedy ruszy prawdziwa republikańska machina, bo republikanie działają z przywództwa świata. Republikanie mają też duże doświadczenie w wywieraniu wpływu na różnych łajdaków i reżimy, które Reagan nazwał kiedyś „imperium zła”. I mam nadzieję, że dobrze zorientowany w sytuacji międzynarodowej establishment republikański weźmie kiedyś w swoje ręce losy całego świata.
Teraz ta sytuacja może skłonić przywódców Unii Europejskiej do uświadomienia sobie, że jesteśmy Unią Europejską i nikt nie zapewni nam bezpieczeństwa. A jeśli Unia Europejska chce pozostać graczem globalnym, musi posiadać określone terytorium, ponieważ Europa i tak już jest okrojona, utrata Ukrainy i Białorusi byłaby dla Europejczyków irracjonalna. Jeśli Stany Zjednoczone nie będą bronić Europy, osłonić jej swoim militarnym i nuklearnym parasolem, jak to miało miejsce przez wiele dziesięcioleci po drugiej wojnie światowej, to Europa będzie zmuszona wziąć swój los w swoje ręce. Populacja może wzrosnąć dzięki uchodźcom, ale terytorium musi zostać zachowane. Ukraina i Białoruś są częścią Europy. To też może się udać, bo Europejczycy zdali sobie sprawę, że armia rosyjska nie jest aż tak silna. A gdyby Polska, Francja i Wielka Brytania rzeczywiście wspierały Ukrainę, Rosja przegrałaby tę wojnę, bo nie byłaby w stanie przetrwać ekonomicznie.
Posłuchaj całości na: racyja.com/by
Rozmawiał Stas Dederka, Białoruskie Radio Racyja