BY
PL
EN

Białoruskie Radio Racyja. 98,1 FM – Białystok, Grodno. 99,2 FM – Brześć

Radio online

Siarhiej Nawumczyk: Czarnobyl znów owiany jest tajemnicą

26 kwietnia 2024 roku mija 38. rocznica katastrofy w elektrowni jądrowej w Czarnobylu. Konsekwencje tej tragedii odczują i przyszłe pokolenia. Należy także pamiętać, że władze komunistyczne w 1986 roku zatajały informacje o skali tragedii i naraziły na niebezpieczeństwo życie setek tysięcy ludzi.

Rozmawialiśmy o tym z Siarhiejem Nawumczykiem – politykiem, dziennikarzem, deputowanym Rady Najwyższej Białorusi XII kadencji.

RR: Powróćmy do początku, czyli roku 1986. Jakie było Pana osobiste pierwsze spotkanie z katastrofą w Czarnobylu? Kiedy się Pan o tym dowiedział i co pamięta z 1986 roku? Bo oczywiście później, jako członek Rady Najwyższej, miał Pan znacznie więcej informacji.

Siarhiej Nawumczyk: Pod koniec kwietnia 1986 roku odbywałem służbę wojskową jako oficer armii radzieckiej. Zaraz po studiach zostałem powołany do wojska w rejonie lepelskim obwodu witebskiego. Pamiętam, że w gazetach była informacja, że doszło do katastrofy. Dokładniej, nawet nie pisano o katastrofie, ale o jakimś incydencie, który miał miejsce w elektrowni jądrowej w Czarnobylu. Nie miałem pojęcia, gdzie jest Czarnobyl. Dopiero później powiedziano, że w Ukrainie. Muszę powiedzieć, że osobiście nie zwracałem wtedy na to szczególnej uwagi również z tego powodu, że właśnie w tych dniach zepsuł mi się odbiornik radiowy. Kiedy przyjeżdżałem do hotelu oficerskiego, najczęściej słuchałem Głosu Ameryki, BBC czy Radio Swaboda. Pamiętam, że wtedy niczego nie słuchałem. Czytałem tylko te informacje, które były w gazetach. Pamiętam, że mniej więcej tej samej wagi była wzmianka o śmierci [Wallis] Simpson, żony byłego króla Wielkiej Brytanii, który w 1937 r. abdykował z powodu miłości do tej rozwiedzionej kobiety. To było mniej więcej w tym samym czasie. Jeśli się nie mylę, nasza dywizja przygotowywała się wtedy do wyjazdu na poligon, więc mało nas to obchodziło. Kilka dni później w telewizji było przemówienie Gorbaczowa, którego również nie oglądałem.

RR: To było 14 maja.

Siarhiej Nawumczyk: Tak. Znów tego nie oglądałem, bo oficer był równie zajęty jak żołnierz. Nie miałem zbyt wiele czasu na oglądanie telewizji, ale czytałem gazety. Bardzo szczegółowo powtórzono przemówienie Gorbaczowa. Panowało poczucie, że to nie jest taka globalna katastrofa na skalę tektoniczną, w sensie ekologicznym. Ale to Zachód rozdmuchuje tę informację do niewiarygodnych rozmiarów, a środowiska imperialistyczne chcą podważyć proces rozprężenia i tak dalej. W pierwszych tygodniach nie było poczucia, że coś się wydarzyło.

RR: Myślę, że Pana reakcja była prawdopodobnie taka sama, jak milionów innych mieszkańców Związku Radzieckiego, a także mieszkańców Białorusi i Ukrainy. Wielu naprawdę nie wiedziało, czym jest promieniowanie i jakim jest zagrożeniem. Po drugie, nie było żadnych informacji. Zwrócił Pan uwagę, że przemówienie Gorbaczowa zostało wygłoszone dopiero osiemnaście dni po samej katastrofie? Gazety komunistyczne opublikowały pierwsze wzmianki dopiero kilka dni po wypadku. Może teraz cofniemy się do lat 90., kiedy był Pan posłem do białoruskiego parlamentu.

Siarhiej Nawumczyk: Zacząłem traktować Czarnobyl bardzo poważnie może trochę wcześniej niż większość społeczeństwa. Nie biorę pod uwagę tych mieszkańców dzielnic Czarnobyla, którzy od razu to odczuli, zostali przesiedleni itp., ale mówię o mieszkańcach Witebska, Mińska. O wiele poważniej zająłem się tym gdzieś w roku 1987, może 1988, kiedy zaczynałem pracę w witebskiej gazecie już jako cywil.

Mój przyjaciel i kolega z klasy, niestety już nieżyjący, Wołodia Daszuk, syn naszego wybitnego reżysera Wiktora Daszuka, był także reżyserem. Pojechał on do strefy i nakręcił film o Czarnobylu. Później spotkaliśmy się w Witebsku i opowiedział mi, co tam widział. To były straszne rzeczy. Nie mówił o żadnych zgonach, o chorobach nowotworowych – wtedy te statystyki ukrywano, ewentualnie tylko plotkowano o tym. W każdym razie uderzyły go te opuszczone domy, opuszczone tereny. Pamiętam, jak mówił o hordach szczurów biegających po okolicy.

Na mnie też to z pewnością zrobiło wrażenie. Potem okazało się, że pod Witebskiem zamierzano zbudować elektrownię jądrową. Jako dziennikarz rozpocząłem kampanię przeciwko tej budowie. Na poziomie amatorskim zająłem się tematyką energetyki jądrowej. Następnie w „Nowym Mirze” ukazał się artykuł Alesia Adamowicza „Słowo szczere, więcej nie wybuchnie”. Było to już lato 1988 roku i wtedy się zaczęło.

Mogę powiedzieć, że już jesienią 1988 r., kiedy utworzono Białoruski Front Ludowy, wtedy jeszcze komitet organizacyjny, byłem na posiedzeniu w Czerwonym Kościele 19 października 1988 roku. Jednym z głównych tematów, obok przywracania pamięci historycznej, demokratyzacji itp., była kwestia Czarnobyla. Już w wyborach do Rady Najwyższej w 1989 r., a właściwie w wyborach Deputowanych Ludowych ZSRR, a także w 1990 r. do Rady Najwyższej BSRR XII kadencji, temat Czarnobyla był po prostu głównym. Stąd propozycja powołania komisji do spraw Czarnobyla, a dokładniej komisji do zbadania działań urzędników w trakcie i po katastrofie w Czarnobylu, która została wysłuchana już pierwszego dnia sesji, 15 maja 1990 r. Głos zabrał deputowany Białoruskiego Frontu Ludowego Lawon Barszczeuski. Rzeczywiście taka komisja została utworzona. Stało się to już pierwszego dnia, na pierwszej sesji.

Posłuchaj całej rozmowy na stronie: racyja.com/by

Białoruskie Radio Racyja