O więźniach politycznych rozmawiamy z gościem Białoruskiego Radia Racyja byłą więźniarką polityczną Iryna Szczasną.

RR: Wiele miast zapowiedziało akcje i wydarzenia z okazji Dnia Więźniów Politycznych. Warszawa już pokazała Polakom, z jakim problemem borykają się Białorusini. Jak to wyglądało?
Iryna Szczasnaja: Akcję zorganizowało Białoruskie Stowarzyszenie Więźniów Politycznych „Ku wolności”. Wraz z Antoniną Kanawałową pomagałyśmy to zrealizować. To był wiec w centrum miasta. Spędziłyśmy tam kilka godzin i zauważyłyśmy, że Polacy podchodzili, oglądali wystawę, na której były portrety naszych więźniów politycznych, byli ciekawi, zadawali pytania. Dla niektórych było odkryciem, że w Białorusi dochodzi do takiej katastrofy. Ale ludzie naprawdę byli zainteresowani. Oprócz Polaków przychodzili również turyści zagraniczni. I oglądali wystawę, portrety i zadawali pytania. I było też jasne, że ludzie są zszokowani tym, co dzieje się w Białorusi.
RR: Często spotykasz się z tym pytaniem, bo jest ono fundamentalne: co powinniśmy zrobić, żeby doprowadzić do uwolnienia więźniów politycznych? Spędziła Pani cztery lata za kratkami…
Iryna Szczasnaja: Na wiecu w Warszawie starły się dwa poglądy. Pierwszy jest za sankcjami, drugi jest przeciw. Posłuchałam i zdałam sobie sprawę, że nie mam odpowiedzi na to pytanie. Ponieważ moim zdaniem żadna z opcji w tej chwili nie pomoże w żaden sposób naszym więźniom politycznym. Ale to nie znaczy, że musimy siedzieć z założonymi rękami i nic nie robić. Musimy wypracować pewne podejście, nawiązać kontakty międzynarodowe, promować nasz białoruski program, aby nie zaginął. Rozumiem, że kwestia Ukrainy jest bardzo ważna, ale kwestia ludzi umierających dosłownie za kratami także. Musimy pomóc tym, którzy już zostali zwolnieni. Musimy zapewnić im wsparcie na każdym poziomie. Musimy pracować z ludźmi, aby mogli zbudować nowe życie.

RR: Często zadajemy sobie to pytanie, wychodząc z transparentami i flagami: czy dociera do więźniów politycznych informacja, że o nich pamiętają? Czy realne jest wpływanie na zachowanie pracowników ochrony, aby mogli traktować daną osobę inaczej, jeśli wiedzą, że interesują się nią ludzie na wolności?
Iryna Szczasnaja: W latach 2020–2021, gdy listy jeszcze krążyły, wsparcie było bardzo odczuwalne. Ale kiedy w styczniu 2022 r. wszystko ucichło i listy zostały całkowicie zablokowane, można było usłyszeć tylko pewne wiadomości, które jakimś sposobem przedostały się przez drut kolczasty. Ludzie wiedzą, że o nich nie zapomniano. Jestem w kontakcie z rodzinami więźniów i zawsze przesyłam im pozdrowienia. Zawsze mówię, że robimy wszystko, abyście mogli jak najszybciej być na wolności, abyście mogli być ze swoją rodziną jak najszybciej.
RR: Jak myślisz, ile osób w Białorusi faktycznie siedzi za kratkami z powodu swoich poglądów? Czy ktoś robi takie obliczenia?
Iryna Szczasnaja: Obawiam się, że liczba ta jest o wiele wyższa, niż twierdzą obrońcy praw człowieka. Na przykład wczoraj czytałam, że pewną kobietę dodano do listy więźniów politycznych. A ja siedziałam z nią w kolonii karnej na tym samym oddziale. Oznacza to, że od dwóch lat przebywa w więzieniu, a dopiero teraz uznano ją za więźnia politycznego. Jest mnóstwo takich ludzi. Ktoś boi się zostać więźniem politycznym, czyjaś rodzina jest temu przeciwna. Uważam, że to straszna liczba.
Cała rozmowa na stronie: racyja.com/by
Mikołaj Wawrzeniuk/ Białoruskie Radio Racyja