Sytuacja prawników zajmujących się obroną więźniów politycznych na Białorusi jest katastrofalna. Wielu z nich jest odsuwana od spraw, ich licencje są cofane, a nawet sami trafiają do więzień.
Co w takiej sytuacji powinni zrobić więźniowie polityczni i ich rodziny, żeby nie walczyć z systemem karnym w pojedynkę, opowie Gość Racji, były więzień polityczny, obrońca praw człowieka Leonid Sudalenka.

RR: Biorąc pod uwagę brak normalnych, niezależnych prawników, jak można pomóc swoim bliskim, sądzonym przez reżim z przyczyn politycznych?
Proponuję podzielić tę kwestię na dwie części: ochronę praw tych, którzy pozostają w kraju, i tych, którzy wyjechali za granicę, ale reżim nadal prześladuje tzw. produkcję specjalną. Jeśli chodzi o pierwszą część, to aż do ostatniej chwili nie widziałem tu żadnych szczególnych problemów. Zawierane są umowy z prawnikami zajmującymi się sprawami, w tym odwołaniami itp. Przykładowo, w mojej sprawie karnej, mimo że siedziałem za kratkami, moi bliscy zawarli umowę z dyżurnym adwokatem, który pracował nad sprawą tak, jak dana sprawa tego wymagała.
Jednocześnie, jako prawnik i specjalista ds. praw człowieka, doskonale rozumiałem, że żaden prawnik na świecie nie będzie w stanie mnie bronić w kraju, w którym nie ma niezależnego i sprawiedliwego sądu. Tak się stało nie tylko przypadku mojej sprawy, ale i w sprawach tysięcy innych białoruskich więźniów politycznych. Ostatnio, kiedy reżim otwarcie wymienia nazwiska osób oskarżonych na podstawie tzw. artykułów Kodeksu Karnego o „ekstremizm” lub „terroryzm”, my, obrońcy praw człowieka, coraz częściej otrzymujemy informacje o niemożności znalezienia ochrony nawet na terenie Białorusi. Obecnie w kraju panuje cichego stanu wyjątkowego.
Prawa obywatelskie zagwarantowane w Konstytucji są ograniczone i nie są egzekwowane przez państwo. Jak inaczej można nazwać sytuację, w której państwo odmawia wypełnienia swojego bezpośredniego obowiązku ochrony swoich obywateli? Dlatego też, jeśli chodzi o ochronę osób przebywających na Białorusi, aresztowanych i osadzonych za kratkami, możliwości na to są z każdym dniem coraz mniejsze. Prawnicy nie chcą ryzykować utraty licencji, aby bronić tych, których reżim nazywa ekstremistami lub terrorystami.
Widzimy, że obecnie w białoruskich więzieniach przebywa co najmniej kilkunastu prawników, którzy sami zajmowali się sprawami politycznymi. Nie mam na myśli prawników kandydatów na prezydenta, którzy zostali odsunięci na pierwszym etapie sprawy. Patrząc pragmatycznie, co mogą dziś zrobić białoruscy prawnicy? Praktyka ostatnich lat pokazuje, że na Białorusi nie ma ani jednego uniewinnienia w sprawach politycznych.
Jeśli przyjrzymy się drugiej części pytania dotyczącej ścigania karnego osób, które wyjechały za granicę, to sytuacja z ochroną jest generalnie patowa. Wyznaczeni adwokaci nie tylko odmawiają obrony swoich klientów, ale również odbierają wyroki, nie zwracając ich skazanym. Na Białorusi nie ma dziś możliwości zatrudnienia prawnika do tzw. sfabrykowanych spraw. Osoby przebywające na Białorusi mogą spróbować zawrzeć umowę z prawnikiem, aby mógł on uczestniczyć w spotkaniach i informować bliskich o stanie zdrowia zatrzymanego. Po prostu nie widzę innych dróg, bo ich po prostu nie ma.
RR: Czy krewni mogą podpisać umowę i występować w roli obrońców, jeśli prawnicy odmówią?
Kodeks postępowania karnego Białorusi w artykule 44 stanowi, że oprócz profesjonalnych adwokatów, z prawa do obrony mogą korzystać również bliscy krewni podejrzanego. Należą do nich mąż, żona, rodzice, dzieci, rodzeństwo, dziadkowie.
Z byłym więźniem politycznym i obrońcą praw człowieka Leanidem Sudalenką rozmawiała Alina Andriejewicz.
Posłuchaj całej rozmowy w załączonym pliku: racyja.com/by
Białoruskie Radio Racyja