Gościem Białoruskiego Radia Racyja jest Aleksandra Mamajewa. To Białorusinka ze Słowenii, która właśnie idzie Camino de Santiago – drogą św. Jakuba w Hiszpanii. Łączna długość trasy wynosi około 300 kilometrów, a swoją pielgrzymkę poświęciła białoruskim więźniom politycznym.

Rozmawiamy z nią o tym, jak ta podróż pomaga w zbiórce pieniędzy dla więźniów i czy trudno jest odbyć taką pielgrzymkę.
RR: Jaką trasą Pani idzie i czy jest to pierwsza Pani pielgrzymka? Gdzie teraz się Pani znajduje i dokąd zmierza?
– Dla mnie to już piąty raz. Pierwszy raz poszłam dwanaście lat temu i co bardzo ciekawe – teraz idę tą samą trasą, którą szłam dokładnie dwanaście lat temu. Dlatego jeśli Facebook przypomina mi, że byłam w jakimś mieście, to bardzo ważne jest porównanie moich wrażeń wtedy i teraz. Chodziłam także portugalskim camino (szlakiem), mamy też taki w Słowenii. (red. tak nazywa się pielgrzymka drogą św. Jakuba).
Niestety nigdy nie mam sześciu tygodni wolnego czasu, aby przejść całą trasę, więc robię ją po kawałku. To też normalna praktyka, że ludzie wyjeżdżają na dwa tygodnie, a po roku wracają i znowu wyjeżdżają. Ogólnie rzecz biorąc, moja trasa w tym roku wiedzie z Leon w Hiszpanii do Santiago de Compostela i ma długość od 306 do 310 kilometrów.
RR: Poświęciła Pani tę pielgrzymkę więźniom politycznym?
– Tak, Ambasady Ludowe wraz z szybką pomocą humanitarną prowadzą ogólnoświatową sztafetę wsparcia dla Białorusi i więźniów politycznych. Stwierdziłam, że powinnam dobrze spędzić urlop i pomyślałem o wyruszeniu na szlak, zdecydowałam, że to bardzo dobry powód, aby opowiedzieć ludziom o Białorusi. Mam taki mały plakat na plecaku, że ta pielgrzymka jest dla Białorusi. Jest również hashtag, po którym można znaleźć więcej informacji.
Takie rozmowy z pielgrzymami w drodze to szczególna przyjemność. Wiele osób podchodzi do mnie i pyta, jak wygląda sytuacja w Białorusi, jak wygląda sytuacja z więźniami politycznymi. Dlatego jest to mój sposób opowiadania o Białorusi, ale także o więźniach politycznych.
RR: Ludzi z jakich krajów Pani spotkała i jak reagują na Pani opowieści?
– Spotkałam wiele osób. Ostatnio byli to ludzie z Węgier, Holandii, Hongkongu, Korei, Wielkiej Brytanii, Polski. W większości byli bardzo zainteresowani. Jeden człowiek powiedział, że wie, gdzie leży Białoruś, ale nic nie słyszał o więźniach politycznych. Generalnie ludzie mają bardzo mało informacji na ten temat, może z wyjątkiem Polski. Ludzie z Polski bardzo dobrze rozumieją, czym jest reżim Łukaszenki, mają wielu znajomych Białorusinów z którymi pracowali lub spotykali się po fali masowej emigracji.
Ale większość ludzi o tym nie wie. Nawet ludzie z Europy nie wiedzą, że w europejskim kraju spotykają ludzi takie okropności, represje itd. Staram się nie podawać bardzo przygnębiających informacji, ale mówię, co się dzieje. O tym, że Łukaszenko przegrał wybory i teraz utrzymują go przy władzy jedynie represje i wsparcie Rosji.
Posłuchaj całej rozmowy na stronie: racyja.com/by
Aleksandra Mamajewa przypomina, że podąża swoim szlakiem w ramach akcji „Głosy przez granice”. To sztafeta na rzecz więźniów politycznych. W ramach kampanii Białorusini opowiadają obcokrajowcom o tym, co dzieje się w ich ojczyźnie. Zbierają też pieniądze na wsparcie więźniów sumienia.
Link do zbiórki pieniędzy dla rodzin więźniów politycznych.
Alesia Wierbałowicz / Białoruskie Radio Racyja