Dyrektor programu im. Kalinowskiego, Jan Malicki, poinformował, że 19 grudnia został zaatakowany przez dwóch umundurowanych mężczyzn w Parku Kazimierzowskim w Warszawie. Doznał poważnych obrażeń, m.in. urazu czaszki. Uważa też, że atak ten był zaplanowany. Vytis Jurkonis – litewski politolog i obrońca praw człowieka, szef wileńskiego oddziału Freedom House, wyraził nadzieję, że sprawa ta pomoże zbadać przypadki wandalizmu wobec Białorusinów również w Wilnie, a także ocenił poziom bezpieczeństwa Białorusinów na Litwie i w Polsce:

RR: Jak ocenia Pan sytuację bezpieczeństwa Białorusinów na Litwie w ostatnich miesiącach?
– Myślę, że sytuacja pozostaje stosunkowo stabilna. Byliśmy świadkami wielu prowokacji. Tutaj oczywiście pojawia się pytanie: kto był ich wykonawcą i, co ważniejsze, kto był klientem. Nie jest to zjawisko nowe ani wyłącznie litewskie, ale tego typu działania tworzą pewne tło emocjonalne, które wpływa zarówno na postrzeganie Białorusinów, jak i na ich samopoczucie. Widać wyraźnie, że nie jest to tylko próba zastraszenia Białorusinów, ale również próba stworzenia podziału między Białorusinami i Litwinami. Tego typu ataki lub prowokacje były kierowane zarówno przeciwko litewskim politykom, jak i niektórym litewskim dziennikarzom. Wydaje mi się, że zrobiono to celowo, aby wywołać sztuczne konflikty lub podsycić spory na temat postrzegania nie tylko samych Białorusinów, ale również historii Wielkiego Księstwa Litewskiego. Jeśli chodzi o dynamikę, to nie ma oznak nowej fali. Ale najważniejsze jest to, że litewskie instytucje zakończyły śledztwo i zidentyfikowały sprawców oraz klientów. Nie ma jednak wątpliwości, że wszystkie drogi prowadzą do Mińska lub Kremla.
RR: Czy może Pan podać główne oficjalne wyniki śledztwa? Kto był klientem, a kto wykonawcą? Jakie wnioski można z tego wyciągnąć?
– Śledczy pracują tak, że nawet wypowiadanie się na temat różnych wersji zeznań często szkodzi śledztwu. Dlatego poza wypowiedziami polityków i dziennikarzy nie doczekaliśmy się na razie żadnych konkretnych informacji. Wyniki będą jasne, gdy śledztwo się zakończy.
Warto również wspomnieć o ataku na rosyjskiego opozycjonistę Leonida Wołkowa, który miał miejsce w marcu ubiegłego roku. Zobaczymy, ile czasu może potrwać śledztwo. Na przykład w przypadku Wołkowa pierwsze informacje pojawiły się po trzech, czterech miesiącach, a dopiero po sześciu miesiącach sprawa nabrała wyraźniejszych zarysów. Było również dochodzenie prowadzone przez niezależnych dziennikarzy, ale nadal nie ma oficjalnej końcowej wersji śledztwa, mimo że minął rok.
Pozostałe ataki mają one nieco inny charakter, ale mam nadzieję, że pewne epizody zostaną ujawnione, gdyż powinny być nagrania na kamerach i innych urządzeniach monitorujących. Myślę, że w przeciągu roku pojawią się wyjaśnienia tych incydentów. Nikt jednak nie odwołał konieczności zachowania ostrożności przez samych Białorusinów. Mimo że nie znajdują się już w Białorusi, ale w bezpiecznym kraju, rozumiemy, że białoruski reżim [Łukaszenki – red.] pozostaje aktywny. Jesteśmy świadkami ciągłych prób zdyskredytowania sił demokratycznych i wyeliminowania własnych obywateli.
Dlatego bardzo ważne jest rozróżnianie, kto jest kim, zachowywanie ostrożności i zwracanie uwagi na każdą sytuację, zwłaszcza, gdy pojawiają się nowe, niespodziewane znajomości. Jak głosi przysłowie: „Strzeżonego Pan Bóg strzeże”.
Posłuchaj całości na stronie: racyja.com/by
Wolha Siamaszka / Białoruskie Radio Racyja