Gościem białoruskiego Radia Racja jest Wiaczesław Żukau, dyrektor projektowy Fundacji „Kraj dla Życia”. Rozmawiamy z nim o pracy schroniska dla białoruskich uchodźców w Wilnie. Trafiają tam różni ludzie w różnych sytuacjach życiowych. Czasami dosłownie brakuje im niezbędnych rzeczy, nawet dokumentów.

RR: Od jak dawna istnieje schronisko w Wilnie? Kogo przyjmuje?
Wiaczesław Żukau: Rozpoczęliśmy pracę nad schroniskiem w Wilnie w czerwcu tego roku. Wcześniej zarządzała nim Służba Pomocy Humanitarnej, w skład której wchodzi kilka organizacji. Od czerwca 2025 roku przejęliśmy administrowanie nim i kierowanie. Przyjmujemy Białorusinów, którzy pilnie przyjeżdżają na Litwę i potrzebują tymczasowego zakwaterowania. Mogą to być byli więźniowie polityczni, ich rodziny, osoby represjonowane, osoby potrzebujące tymczasowego mieszkania. Zapewniamy zakwaterowanie na okres maksymalnie dwóch miesięcy. Jednocześnie staramy się oferować inne formy wsparcia. Doradzamy, pomagamy w załatwieniu dokumentów, w sprawach prawnych i emigracyjnych itp.
RR: Są u was ludzie, którzy zostali zmuszeni do pilnego opuszczenia Białorusi. Rozumiem, że mówi Pan o uchodźcach, którzy uciekają przez lasy, przez zamkniętą granicę.
Wiaczesław Żukau: Tak, również o nich. Otrzymujemy wnioski o ewentualne przesiedlenie z różnych źródeł – od rodzin więźniów politycznych, od aktywistów i innych inicjatyw partnerskich. Mogą to być na przykład osoby ewakuowane przez BYSOL. Współpracujemy z wieloma białoruskimi organizacjami i inicjatywami. Piszą do nas, jeśli ktoś potrzebuje pomocy, miejsca w schronisku. A jeśli możemy je zapewnić, to to robimy. Możemy przyjąć taką osobę na okres do dwóch miesięcy.
RR: W jakim stanie ludzie się do was zwracają? Rozumiem, że to sytuacja, w której mogą niczego przy sobie nie mieć.
Wiaczesław Żukau: Tak. Ważne jest, aby zrozumieć, że te przypadki mogą być zupełnie różne. Może to być zwykłe przekroczenie granicy, na przykład krewny więźnia politycznego pilnie musi opuścić kraj i przyjeżdża na Litwę z wizą. Ma podstawowe dokumenty – paszport, wizę, nawet wszystkie niezbędne rzeczy, ale na razie nie ma gdzie mieszkać. Musi znaleźć jakieś mieszkanie, a na taki okres przejściowy szelter może być rozwiązaniem. No cóż, to mogą być osoby, które zostały ewakuowane i naprawdę nic nie mają. I wtedy, z pomocą wolontariuszy, szukamy potrzebnych rzeczy, zwracamy się też do inicjatyw partnerskich. Przyjmujemy również byłych więźniów politycznych, którzy są siłą wywożeni z kraju i przyjeżdżają bez rzeczy, czasami nawet bez paszportów. I tutaj również staramy się pomóc, szukamy różnych opcji.
Cała rozmowa na białoruskojęzycznej stronie racyja.com.
Alesia Wierbałowicz/ Białoruskie Radio Racyja
