BY
PL
EN

Białoruskie Radio Racyja. 98,1 FM – Białystok, Grodno. 99,2 FM – Brześć

Radio online

Wolha Skraszczuk: KGB torturowało nas pozbawieniem snu

Dzisiejszym gościem Białoruskiego Radia Racyja jest Wolha Skraszczuk, była więźniarka polityczna w „sprawie Zelcera”. Obecnie z Wolhą Rytus prowadzi hostel w Warszawie.

RR: Dlaczego jesteś na emigrację i przez co musiałeś przejść w Białorusi?  

Wolha Skraszczuk: Zostałam zatrzymana w sprawie Zelcera w 2021 r., potem było Akrescina, 48-dniowa kwarantanna wychowawcza w Żodzinie, potem rok więzienia w Żodzinie. Na początku prowadzono śledztwo, a potem był proces. 

Byłam na Wołodarskiego, a stamtąd po procesie zostałam skierowana do Homelskiego Aresztu Śledczego nr 3 – za swój komentarz w sieci zostałam skazana na dwa lata więzienia. Po odbyciu wyroku zostałam stamtąd zwolniona, gdyż dzień w areszcie śledczym liczy się jako półtora dnia. W tych aresztach śledczych spędziłam 16 miesięcy, wyszłam i zadzwoniłam do dziewcząt, z którymi znaleźliśmy się w tej trudnej sytuacji. One już opuściły areszt, ktoś został zwolniony w sądzie, ktoś tam trochę odsiedział. Powiedziano nam, że wszyscy mają podpisać dokumenty zabraniające wyjazdu za granicę w ciągu dwóch lat. Taki okres motywowano tym, że opuszczenie przez nas kraju stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego, w związku z czym ludzie dalej pozostaną pod obserwacją. 

Nie mogłem sobie na to pozwolić. Kiedy wyszłam z więzienia dowiedziałam się, że moje dziecko było na intensywnej terapii. Przez dwa tygodnie syn był bardzo chory, a jego matki nie było w domu. A ja z inhalatorem, z dzieckiem pod pachą, spakowałam z mężem walizki, wieczorem podjęliśmy decyzję i już rano byliśmy w drodze do Rosji. Samochodem przez Rosję, Armenię, Gruzję, gdzie dostałam wizę – pomógł Dom Białoruski w Warszawie. A potem wylądowałem w Warszawie. 

RR: Musiała Pani przejść przez areszt i więzienie. Jak to wpłynęło na Pani zdrowie psychiczne i fizyczne? Pamiętam straszne wiadomości, że osoby zatrzymane w sprawie Zelcera odbywały kwarantannę bez środków higienicznych i ubrań na zmianę. Jak to było i jak się Pani teraz czuje? 

Wolha Skraszczuk: Tak, to była kwarantanna, pilnowało nas KGB, nawet nie Żodzińskie. Trzymano nas faktycznie bez środków higieny osobistej i nie pozwolono nam spać przez 53 dni (razem z Akrescina). Całkowity brak snu: to znaczy nie spałeś w dzień, a w nocy trzykrotnie kazali wstawać, oczywiście w majtkach i T-shirtach. Wszystko to trwało 48 dni. Potem zaczęła się kompletna frustracja: nie rozumiałaś, czy to dzień, czy noc, jaki dziś dzień, siedziałaś bez długopisów, bez papieru i bez czegokolwiek. Nie wiedziałaś, co się dzieje, po co i dlaczego. 

Piliśmy środki uspokajające, które przekazywali nam bliscy. Bez tego byłoby bardzo ciężko. Wszyscy wspierali się wzajemnie: bardzo inteligentni ludzie, wykształcone kobiety. Jakoś nam było łatwiej przetrwać przez cały rok. Kiedy byłam już na emigracji, [Centrum Obrony Praw Człowieka] „Wiasna” zaproponowało mi odbycie psychoterapii, gdyż poczułam, że jej potrzebuję. Było to dla mnie bardzo trudne: więzienie, potem emigracja. W pewnym momencie stwierdziłam, że muszę udać się do psychologa, z którym miałam już 10 spotkań. No cóż, teraz powoli wracam do zdrowia. 

Cały plik audio słuchaj na stronie https://www.racyja.com/hramadstva/volga-skrashchuk-kdb-katavau-nas-depry/

Wolha wie z własnego doświadczenia, jak to jest, gdy trzeba uciekać z ojczyzny i budować życie w nowym kraju. Dlatego wraz ze swoją koleżanką chcą zrobić dobry uczynek dla byłych białoruskich więźniów politycznych. 

Białoruskie Radio Racyja